Główna treść strony Aktualności 2017

Na przekór pogodzie - kolejny spływ kajakowy za nami

Spływ…aj deszczu!

Dzień nie zapowiadał się dobrze – w prognozach pojawiało się wszystko, co nie sprzyja kajakarzom: deszcze i gwałtowne burze z piorunami. Mglisty świt szybko przerodził się w deszczowy poranek – siąpiło równo i wcale nie zachęcało do wyprawy kajakowej. A mimo to 23 lipca o 9.30 stawili się wszyscy! Z uśmiechami na twarzach, pełni zapału i zdeterminowani, by nie dać się pogodzie. Taka postawa popłaciła – już podczas przejazdu autokarem do Kamieńczyka deszcze ustąpił, pozostawiając jedynie stalowoszare niebo.

Wodowanie odbyło się tuż przy moście na rzece Liwiec w Kamieńczyku. Na wodę zeszły 24 kajaki. Jednak nurt Liwca nie okazał się przyjazny – do ujścia rzeki do Bugu kajaki trzeba było niemal doprowadzić, maszerując z nimi w wodzie ledwie sięgającej kostek. Co sprytniejszym (lub szczęściarzom) udało się wymanewrować między płyciznami, jednak tuż przed wpłynięciem na Bug na szerokiej łasze utknęli niemal wszyscy.

Po zepchnięciu kajaków w wartkie wody Bugu nareszcie popłynęliśmy. Z zachmurzonego nieba to nieśmiało wyłaniało się słoneczko, to znów kapało. I tak aż do Wyszkowa… Malowniczy, szeroki, wijący się między polami i lasami Bug niósł energicznie kajaki, wioślarze jeszcze pełni sił wiosłowali z zapałem. Minęliśmy most na obwodnicy Wyszkowa, potem kolejny już w samym Wyszkowie, podziwiając z wody panoramę miasteczka.

Od Wyszkowa niemal całkiem się wypogodziło, choć skwar szczęśliwie nie dawał się we znaki. Na liczniku wybiło 12 przewiosłowanych kilometrów i zbliżał się coraz bardziej wyczekiwany postój, zaplanowany w okolicy miejscowości Gulczewo. Co niektórzy już od paru zakrętów wcześniej wyglądali obiecanego wytchnienia i poczęstunku. Wysokie brzegi Bugu nie pozwoliły dobić gdzie bądź, organizatorzy czekali na polance skrywającej się za lasem tataraków. Kajaki wpływały przez wąski korytarz wśród trzcin gęsiego. Kajakarze mogli rozprostować nogi i skosztować pysznych jagodzianek.

Po przerwie wszyscy raźno ruszyli z nurtem. Niektórych wiosła aż paliły w dłonie! Trzeba było poskramiać żywiołową chęć machania wiosłami, aby wspólnie zaczekać, aż wszyscy zejdą na wodę. Drugi 9-kilometrowy etap minął błyskawicznie, słońce na zmianę to świeciło, to chowało się za chmurami. Urzekały widoki: wysokie brzegi porośnięte urokliwymi lasami sosnowymi, rozciągające się w oddali, na krańcach nadbużańskich łąk wioski. Szczęśliwcom dane było nawet spotkanie z rzadkim bocianem czarnym!

Przed samym finiszem wioślarzy zelektryzowała myśl o zapowiedzianym przez organizatorów pastuchu elektrycznym rozciągniętym między lądem a wyspą, którą trzeba było ominąć. Wszyscy zawczasu przygotowali się do manewru i sprawnie opłynęli wyspę ciągnącą się na wysokości wsi Barcice. Po krótkim odcinku pokonanym pod prąd dobiliśmy do łąki, na której czekał na nas grillowy poczęstunek. Przy wsiadaniu do autokaru niebo znowu zasnuło się czarnymi chmurami…

Płynęła i wrażenia spisała: MBu

  • -
  • -
  • -
  • -
  • -
  • -
  • -
  • -
  • -
  • -
  • -
Powrót do topu strony